Do pracy, ot proza życia codziennego. Tak miało być, wyszło inaczej. Wczoraj posiedziałem do nocy nad jednym z projektów i niestety rano nawet kot używający wszystkich swoich kocich sztuczek i czarów nie był w stanie wyrwać mnie z łóżka. W związku z tym dziś musiałem nabrać prędkości "podczasowej" - poniżej 30km/h nie zszedłem. Nogi zaczynają sobie przypominać co to znaczy "podawać":) Do domu jednak będę wracał spacerowo.
Do pracy i z pracy, ot proza życia codziennego... tym razem jednak doszła jazda do sklepu z tuszami do drukarek. Boże jak ja kiedyś mogłem pchać się przez centrum jadąc do szkoły. Oby jak najrzadziej zaglądać na rowerze do miasta. o tyle dobrze że sprzedawca pozwolił mi wejść z rowerem do sklepu. Pryzmat na Basztowej, fajny sklep - a co zrobię mu reklamę;)
Pierwsze od dawna kręcenie, pierwszy wpis w tym blogu - od czegoś trzeba zacząć:)
Dystans nie wielki, tempo nieduże. Za to powtarzalność trasy ogromna - dojazd do pracy. Nie będę ukrywał koledzy z pracy pomogli, choć się im nie przyznał, w pozostawieniu kluczyków od auta w szufladzie i odkurzeniu roweru. Oj dużo było tego odkurzania. Z piwnicy nie wychylił koła od chyba o d czasu przeprowadzki na tak zwane "swoje", dobre półtora albo i dwa lata.
Pierwsze wrażenie pozytywne, jeszcze pamiętam jak się jeździ na rowerze;) Sprzęt działa prawidłowo. Temat kondycji przemilczę, czasy pierwszej setki na górskich etapach Intel Powerade Marathon (była kiedyś taka seria) pozostają miłym wspomnieniem ale na pewno nie punktem odniesienia!
4 kilometry do firmy i 4 z powrotem. Przypominam sobie że Gliwice leżą na pofałdowanym terenie, nawet w centrum miasta można trafić niezły podjazd.
Poniżej moja trasa do pracy: na razie walczę z wstawianiem fotek.
Dziś dojazd był wyjątkowo szybki, na Zabrskiej ścigałem się z tramwajem. Nie dlatego bo mi się spieszyło, po prostu nie chciałem czekać aż wypuści ludzi na przystanku. Stąd Vmax dzisiejszego dojazdu do pracy 48km/h:)
Jeżdżę jak tylko pozwala na to pogoda. Wkrótce na pewno dołożę kolejne trasy. Skąd wiem że tak będzie? "Nie próbuj. Rób albo nie rób. Prób nie ma." - ciekawa mądrość. kto zna autora tego powiedzenia?:)
Dwa koła, połowa czterech;) tak wynika z matematyki. Co do przyjemności z jazdy matematyka niestety na nic się nie zda. Dwa koła dla mnie to nie tylko rower. Od 2008 roku doszły także motocykle. Stało się tak chyba z przesilenia rowerami. Gangrena przesilenia trwała od dawna, 2005 rok na pewno. Wywrotowe stwierdzenie jak na portal społeczności rowerowej. Mimo to zaczynam powoli wracać do roweru. Lato inspiruje. Zapach lasu, pól, wody, tym bardziej. Wygląda że dawna pasja wraca, inna, dojrzalsza, na innych podstawach budowana, damy sobie drugą szansę.