Okrągła 50! 50 treningów na trenażerze, super! Jestem z tego bardzo dumny, choć może najbardziej dumny jestem z regularności jaką udało mi się utrzymać przez ten okres, oczywiście były wzloty i upadki, jednak cały czas notuję progres formy. Co do samego treningu jubileuszowego to siła na twardym przełożeni - sam trening wyszedł bardzo dobrze.
Zbliżamy się do kolejnego jubileuszu, 50 dnia przekręconego na trenażerze. Wczorajsze kręcenie wypadło całkiem dobrze, zwłaszcza po dziwnej zapaści jakiej doświadczyłem we wtorek i środę, było zupełnie jakby ktoś wyciągnął bateryjkę - chyba muszę iść na badania bo sprawa była niepokojąca. W piątek kręcenie będzie późno, żegnam zimę i jadę motorem do serwisu.
Miało być mocne rozpoczęcie tygodnia treningowego, ale wyjątkowo późny powrót z pracy i męczący dzień pokrzyżował mi plany. Po 30 minutach dałem sobie spokój z sesją podjazdu i czym szybciej zakończyłem tą męczarnię. Nogi się pode mną uginały... Wniosek? Albo długa praca, albo rzetelny trening. Wybór należy do Ciebie.
Po dwudniowej przerwie związanej z wyjazdem do teściów niedzielne kręcenie upłynęło pod znakiem narciarstwa alpejskiego, bobslejów i biathlonu. Ponad dwie godziny kręcenia, nawet całkiem nieźle.
Ponieważ w piątek i sobotę trening mnie ominie, postanowiłem przełożyć drugą siłę na czwartek i w ten sposób "dojechać" się by w wolne dni odpocząć sobie od kręcenia.
1h siła na twardym przełożeniu nie przekraczając progu LT - było całkiem nieźle, samopoczucie w trakcie i po treningu bardzo dobre.
Spokojne kręcenie w tlenie do 70% HR. Ku memu zdumieniu okazało się że kręcę na tym samym oporze, tym samy przełożeniu z tyłu ale za to na blacie z przodu! Szok, kadencja też taka sama, 90-95 obrotów! W sumie to fajnie, nie mogę się doczekać co będzie w normalnej jeździe.
Chęć do jazdy wróciła, taki najważniejszy wniosek mogę wysnuć z wczorajszego treningu. Moc w nogach też niezgorsza i najważniejsze że widzę progres i to bardzo zadowalający.
Co do samego treningu to podjazd na twardym przełożeniu 40 minut, reszta rozgrzewka i schłodzenie. Rozgrzewka nieco za krótka moim zdaniem, przez pierwsze 15 minut zasadniczego treningu to czułem. Starałem się nie przekraczać LT, co też się udało.
Walentynkowe kręcenie. Już myślałem że nie uda mi się dziś pokręcić. Praktycznie cały dzień w rozjazdach związanych z planowanym porzuceniem stanu kawalerskiego. Najpierw targi ślubne w Katowicach, na szczęście nie dałem się skusić na foto z Miss Polonia, potem przez następne 5 lat słyszałbym ze tak łatwo dałem się namówić, następnie Krzysiu Ibisz załamał mnie dobrze wyreżyserowanymi żarcikami, na koniec zdołował mnie folklor weselny w postaci automobili ślubnych będących szalonymi wariacjami właścicieli na styl retro-odpustowy. Gdy wreszcie udało się wydostać z targów, pojechaliśmy z wybranką odebrać obrączki, ładne, i nawet pasują. Jak zwykle w moim przypadku zupełnie niespodziewanie zakupiliśmy pełne ubranie dla mnie - gajer, kamizelę, musznik, koszulę, buty i nawet skarpetki. Musze przyznać że ciuch jak na mnie, a przypadek okazał się po raz kolejny najlepszym doradcą.
Co do kręcenia to pod wieczór udało się zrobić normę niedzielną, czyli 2h w tlenie. W poniedziałek jak zwykle wolne, a od wtorku ruszamy z dalszą częścią planu. Do pierwszego zaplanowanego startu w Karpaczu coraz bliżej.
Wola do kręcenia w miejscu powróciła. Myślałem już że zimowe osłabienie rozłoży mnie na całego, ale nie dałem się :)
Kolejny produktywny dzień. Spokojna godzinka w tlenie.