Miła popołudniowa wycieczka pod gliwickimi terenami. Lasy pięknie się zielenią, przy okazji zawitałem w dawno nie odwiedzane tereny w okolicach Kleszczowa.
Przetarcie rolkowe dla mojej połówki, W tym roku dosyć wcześnie udało się tego lenia wyciągnąć. Jak zwykle ja jechałem na miejscówkę rowerem a Pani autem. Oby częściej udawało się robić takie wypady.
We wczorajszy piękny dzień udało mi się wreszcie pokręcić. Zrobiłem miłą rundkę z Gliwic w kierunku hałdy w Ostropie, poligonu za Sikornikiem i przez pola w okolicy Ostropy do domu. Jechało się świetnie, choć po ostrzejszym odcinku podudzia i kolano bolały jak cholera. Wygląda na to że maraton w Karpaczu jest dla mnie nieosiągalny...
W wielką sobotę udało się wreszcie zrealizować wyjazd, na który umawiałem się z kolegą Darkiem od kiedy pracujemy razem w jednej firmie czyli od około roku.
Warto było czekać, bardzo miłe kręcenie w pod gliwickim lesie Łabędzkim. Darkowi najbardziej podobała się zaszyta w lesie siłownia, na której kwiat łabędzkiej młodzieży dba o swoją formę fizyczną.
Po rowerze od razu święcenie i początek świętowania
Od półtora tygodnia w ogóle nie jeździłem po pracy, jakoś tak wyszło. Wyjazd rodziców i pilnowanie ich zwierzyńca, przygotowania do własnego urlopu i 1000 innych pilnych domowych i poza domowych prac. Wczoraj wreszcie się udało. Z domu na ulicę portową tam ścieżką rowerową do Łabęd i skrótem do Rzeczyc. Kiedyś skrót ten był miłą i w miarę równą dróżka, teraz jest rozjeżdżoną przez ciężkie maszyny przeprawą, ale przecież mam fulla więc nie ma problemów. Dalej przez Rzeczyce na drogę Gliwice - Kleszczów, odbicie w prawo na hałdę w Ostropie i powrót już klasycznie przez pola i miasto do domu. Jechało się naprawdę dobrze, noga podaje coraz lepiej:)
W sobotę postanowiłem pojeździć nieco dłużej. Tym razem pokręciłem się po polach w okolicy Gliwic. Ostropa, okolice A4, przez przypadek zahaczyłem o skraj poligonu na Ostropie. Po prostu jechałem droga a tu nagle wyrosły tablice "Teren wojskowy itd.", no trudno przecież nie będę wracał, podejrzewałem ponadto że droga prowadzi tylko kawałek przez poligon. No i miałem racje po 300 metrach wyjechałem z terenu wojskowego. Z powrotem przez hotel Sylwia, lasek przy hałdzie w Ostropie i do domu. Bardzo przyjemnie. W niedzielę były manewry ASG więc po całym dniu biegania po bytomskich Dolomitach siłą rzeczy nie miałem siły na rower.
Następny wyjazd na rolki, oj rozkręca się moja Edyta. Tym razem mierzyliśmy dystans i wyszło nieco ponad 5 kilometrów. Ponieważ miałem mocny niedosyt po dojeździe na miejscówkę rolkową i tych 5 kilometrach, postanowiłem wracać naokoło terenem. Podjechałem sobie polami do Ostropy, potem przez hałdę i dalej przez pola praktycznie do samego domu. Żniwa w pełni, więc walory zapachowe pól są nie do przecenienia. Dziś jeżeli w ogóle pojadę gdzieś to tylko rozkręcić się regeneracyjnie. Dawno nie kręcące nogi czują już nieco dystans...
Kolejny miły, krótki, wieczorny wypad za miasto. Wracam z powrotem na moje niegdyś ulubione ścieżki. Oj zmieniło się tam, zmieniło. Trasa przez pola na Ostropską hałdę zmieniono w wylaną asfaltem drogę i czarny szlak rowerowy. Bardzo fajnie, dobrze że coś się w temacie ścieżek dzieje w mieście. Szkoda jednak tego błocka, które powstawało tam po opadach lub po roztopach. Pamiętam że na którąś wiosnę, chyba w 2002 było tego błota tyle że nie dałem rady przejechać i zrezygnowałem. Pokręciłem się po polach i wróciłem przed zmrokiem do domu. Jestem z siebie bardzo zadowolony. Znowu czerpię radość z jazdy, widać przesilenie rowerem przechodzi. I dobrze.
Jakiś czas temu moja Edyta postanowiła wrócić do aktywności z dzieciństwa (to chyba jakaś nowa świecka tradycja te powroty do aktywności z dzieciństwa) i zakupiła rolki. Z pewnością inspiracją do tego kroku był widok tłumów rolkarzy, biegaczy i rowerzystów na drodze technicznej wzdłuż autostrady A4. Doskonały asfalt i brak ruchu samochodów faktycznie sprzyja rolkowym przyjemnościom. Z początku dojeżdżaliśmy razem na miejscówkę samochodem, ona jeździła a ja biegałem. Wczoraj wpadłem na genialny pomysł by Edyta pojechała sobie autem a ja rowerem. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Jazda około 19:30 przez Gliwickie opłotki, które znałem jeszcze z tych legendarnych lat dzieciństwa zleciały ekspresowo, z zadowoleniem stwierdziłem że znaczna część znanych mi dróżek nadal istnieje. Na miejscu tylko łyk wody, i ruszamy. Muszę przyznać że nie sądziłem że rolkarz może tak śmigać na dobrym asfalcie. Prędkość 15-18 km/h! I tak przez 10 kilometrów, a mimo nieszczególnego stopnia wytrenowania Edyty, wcale zmęczona nie była. Po tych rolkowych 10 kilometrach wróciłem do domu już po zapadnięciu zmierzchu. Co ciekawe jechałem jedynie 5 minut dłużej niż Edyta autem! Mmm zapach miasta w letni wieczór jest powalający - w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dziś jadę znowu.
Dwa koła, połowa czterech;) tak wynika z matematyki. Co do przyjemności z jazdy matematyka niestety na nic się nie zda. Dwa koła dla mnie to nie tylko rower. Od 2008 roku doszły także motocykle. Stało się tak chyba z przesilenia rowerami. Gangrena przesilenia trwała od dawna, 2005 rok na pewno. Wywrotowe stwierdzenie jak na portal społeczności rowerowej. Mimo to zaczynam powoli wracać do roweru. Lato inspiruje. Zapach lasu, pól, wody, tym bardziej. Wygląda że dawna pasja wraca, inna, dojrzalsza, na innych podstawach budowana, damy sobie drugą szansę.